...szkoła powinna być strażnikiem i gwarantem neutralności światopoglądowej i wyznaniowej; zadaniem szkoły jest uczyć i kształcić, a nie umacniać wiarę i formować - od tego są duchowni; w szkole nie powinno być miejsca dla nauki praktyk Buddy, Jezusa, Śiwy, Kryszny, Mahometa, Abrahama i innych bóstw, chyba że w kontekście dyskusji o religioznawstwie, filozofii albo etyce. W szkole nie powinny odbywać się żadne uroczystości religijne, obrzędy, rytuały - ich miejsce jest w świątyniach... (Anonimowy Czytelnik)

czwartek, 27 czerwca 2013

Msza św. na koniec roku szkolnego? Nie idziemy całą klasą.

Zbliża się koniec nauki. W większości szkół i przedszkoli rok szkolny zaczyna i kończy się mszą św. Tak jest i w naszej szkole. Msza jest w trakcie lekcji i właściwie nie wiadomo, czy będzie to tylko msza, czy rozdanie jakiś nagród, wyróżnień, może świadectw. Śpiewać będzie szkolny chór. Spodziewałam się zakończenia miksu religijno-edukacyjnego w kościele. Jednak to co wczoraj usłyszałam zaskoczyło mnie bardzo.
 
"Ponieważ niektórzy z naszej klasy nie chodzą na religię ani do kościoła, cała klasa nie będzie brała udziału w uroczystości w kościele." Tak ogłosił drugi wychowawca.
 
Jestem pod wrażeniem zdrowego rozsądku nauczyciela. W ten prosty sposób rozwiązał problem. Każde dziecko przecież może iść z rodzicami na msze po lekcjach, a klasa nie będzie podzielona na wierzących i niewierzących. Nie będzie też problemu z zapewnieniem opieki dla pozostałych dzieci. W imieniu rodziców dzieci niechodzących na religię SERDECZNIE DZIĘKUJĘ. Znając realia tej szkoły wiem, że takie postawienie sprawy z pewnością spowoduje atak ze strony pracującej tu armii księży, ale nie dyrektora. 
 
Inną jest sprawą, że większości dzieciom i zapewne też nauczycielom (to oddzielny temat ich dyskryminacji), nie chce się chodzić na te długaśne msze po to, by zapewniać księżom frekwencje i pilnować im dzieci. Wartość przekazywanych treści podczas homilii, jak powszechnie wiadomo, jest mocno kontrowersyjna. Jednocześnie frekwencja w kościołach bez tego typu "zachęty" byłaby znikoma. Deklaracja uczestniczenia w lekcjach religii nie jest tożsama z deklaracją wiary, ale w praktyce nikt na to nie zwraca uwagi. Dobrze, że czasem znajdzie się odważny człowiek, który powie NIE.

To oczywiście jeszcze dalekie od normalności. Szkoła jedynie może ogłosić, że msza dla chętnych odbędzie się w.... o godz., a nie w niej oficjalnie uczestniczyć. Ale to może jeszcze długo nie nastąpić. (Dziękuję za uwagę Pana Michała z Faktów i Mitów :)
 
Podzielcie się swoimi obserwacjami na temat zakończenia roku szkolnego w Waszych szkołach. :)

wtorek, 25 czerwca 2013

Zuza Bystszacha objaśnia ewolucję.

Miałam okazję zabrać głos na spotkaniu promocyjnym ateistycznej książeczki o Jeżyku i Prosiaczku, pt. Edukacja czy Indoktrynacja. Zamiast szkoły mamy mix religijnoedukacyjny. Nie wystarczyłoby pięciu debat żeby opowiedzieć o wszystkich bulwersujących przypadkach, ale zawsze warto przypomnieć choćby o kilku.

Cieszy mnie popularność bajeczki "Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło". Jej dodruk świadczy o popularności.  Książeczka została okrzyknięta niebezpieczną i taką rzeczywiście jest. Tych zaledwie kilka logicznych i prostych pytań Prosiaczka, może powalić nie jedną mozolnie wtłaczaną "jedynie słuszną" teorię. Użycie, na niewinnie wyglądającej okładce, słowa Bóg (pisanego wielką literą) wprowadziło w błąd niejednego poszukiwacza religijnych treści. Można się spierać dla jakiego wieku przeznaczona jest książeczka. Wydawca twierdzi, że już od 3 roku życia, że już wtedy dzieci zaczynają zadawać pytania i można z nimi rozmawiać również o religii (przecież religia jest już od 3 roku życia). Jako mama 4 latka wiem, że jeśli dziecko nie jest indoktrynowane, niewiele z niej zrozumie. Nie jestem przekonana by już wtedy opowiadać o krwawym potopie. Wiek 3 lat, to szczególny okres dziecka. Bodźce odbierane z zewnątrz są bardzo silne, a jego zdolności pojmowania jeszcze bardzo ograniczone. Tym bardziej denerwuje mnie wprowadzanie religii już w 3 latkach i jeszcze bardziej - przyzwolenie na to rodziców. Opowiem wam, jak zareagował mój 4 letni syn. Kilka razy przeczytałam mu książeczkę, bo chciał od nowa i od nowa. Za trzecim razem zapytał: To oni nie znają  FaceBOGA (czyt. Facebook'a)?
Niewtajemniczone maluchy po prostu nie zrozumieją dlaczego jeden pan się złości o zjedzone ciasteczka w kościele. Tak, czy inaczej z pewnością jest to bardzo dobra bajka, szczególnie dla rodziców  i nie należy jej traktować tak zupełnie serio. Pewien krytyk niemiecki Karlheinz Deschner powiedział: "Z Kościołem nie trzeba walczyć, on sam padnie ze śmiechu" i cieszę się, że Panowie Michael Schmidt-Salomon, tłumacz Andrzej Lipiński i wydawca Andrzej Dominiczak postanowili, ten nieodwracalny już proces rozpocząć.


A to już nowa pozycja. Jest szansa, że i ona wejdzie na rynek polski. Na razie zapraszam do obejrzenia filmiku.

http://www.youtube.com/results?search_query=Zuzia+bystrzacha&oq=Zuzia+bystrzacha&gs_l=youtube.3..0.9362.21414.0.24914.16.8.0.8.8.0.673.2084.1j5j5-2.8.0...0.0...1ac.1.11.youtube.gKMkU6X1TAQ

Zapraszam do odwiedzenia Bajkowego Kącika dla dużych i małych dzieci. Po lewej stronie.

wtorek, 18 czerwca 2013

W imię Boga Wszechmogącego, dajcie nam spokój!

"W historii ludzkości, a przede wszystkim w historii prześladowań jedno z najważniejszych miejsc zajmują okrucieństwa popełniane w imieniu Boga. To w jego imieniu przez kilkaset lat ścigano, torturowano i mordowano tysiące niewinnych kobiet, mężczyzn i dzieci, obwinionych o czary."(Jerzy Szafjański (fragment z artykułu z miesięcznika WIEDZA TAJEMNA (3/99))
 
Odwoływanie się w Konstytucji do Boga Wszechmogącego, jest jak powrót do czasów Inkwizycji 1320, kiedy papież Jan XXII polecił uśmiercenie wszystkich, którzy oddali się diabłu, albo jeszcze wcześniej, kiedy chrześcijański Kościół uznał, że zabity powinien być każdy, kto dopuszcza się herezji. Cofnijmy się więc do tych czasów i przypomnijmy fragment  podręcznika "Młot na Czarownice", opublikowanego w 1486 przez dwóch bogobojnych dominikanów - Jakuba Sprenger'a i Heinrich'a Kramer'a. O tym dziele wielu chciałoby zapomnieć.

Procedura prowadzenia przesłuchania ma być następująca. Po pierwsze strażnik powinien przygotować narzędzia tortur; następnie obnażyć więźnia (jeśli jest to kobieta, będzie wcześniej obnażona przez inną kobietę, sprawiedliwą i cieszącą się dobrą opinią,)Służy to temu, ażeby udaremnić możliwość ukrywania w odzieniu sił czarcich, które mogą być w nim posiane - czarownice często, nauczone przez Diabła, przyrządzają taki preparat z ciał nieochrzczonych dzieci. Kiedy narzędzia tortur zostały przygotowane, sędzia osobiście lub za pomocą innego dobrego człowieka, próbuje przekonać więźnia, aby wyznał prawdę dobrowolnie. Jeśli ów nie znacznie jednak jej wyznawać, sędzia rozkaże dozorującemu przygotować więźnia do stapaddo albo innej tortury. Dozorujący mają posłusznie i niezwłocznie wykonywać polecenia. Następnie podczas modlitwy odmawianej przez kogoś z obecnych, więzień ma być odwiązany i ponownie zachęcany do złożenia zeznań...
(Młot na Czarownice, 1614)
Warto pomyśleć czasami o tych tysiącach ofiar, kiedy w niedzielny poranek udajemy się na mszę do kościoła lub gdy podróżując po świecie podziwiamy przepiękne świątynie, rzeźby czy obrazy pozostawione nam w spadku przez naszą chrześcijańską spuściznę.(Jerzy Szafjański )
 
W imię Boga, miłości i zbawienia, w okrutny sposób mordowano ludzi w szczególności kobiety i dzieci. Woda święcona mieszała się z krwią a kadzidła ze spalonym ludzkim ciałem. Powinniśmy mieć ciarki na plecach, jak ofiary tamtych czasów, gdy słyszymy te słowa.
Tymczasem, czarne chmury zawisły nad Konstytucją RP. Przywódca największej opozycyjnej partii (przodującej w sondażach wyborczych) zamierza ją zmienić odwołując się w preambule do Boga Wszechmogącego. Jakby się prezes czuł, gdyby Konkstytucja RP rozpoczynała się: W imię Latającego Potwora Spagetti... A przecież, nie mordowano i nie prześladowano w imię tego bóstwa.
 
Obecnie Preambuła odwołuje się do chrześcijańskiego dziedzictwa narodu, jednocześnie jednak kwestię przekonań religijnych pozostawia prywatną sprawą każdego obywatela, podkreślając, iż zarówno wierzący w Boga, jak i niepodzielający tej wiary są wobec państwa równouprawnieni. Fragmenty dotyczące odniesień do kwestii religijnych wywołały największe spory podczas prac konstytucyjnych. Ostatecznie przyjęto wersję kompromisową, prawdopodobnie autorstwa Tadeusza Mazowieckiego, unikając użycia klasycznego „invocatio Dei”. (Wikipedia)

Jednak wkrótce może się to zmienić.

Invocatio Dei – odwołanie do Boga, szczególnie konstytucji.
Wskazanie Boga w ustawie zasadniczej, zwykle poprzez inwokację, może pełnić następujące funkcje:
  1. wskazywać źródło władzy w państwie, suwerena – np. Boga;
  2. wiązać państwo z konkretnym rozumieniem Boga w sytuacji, gdy ustrojodawca odwołuje się do skonkretyzowanego wyobrażenia Absolutu;
  3. ograniczać zakres imperium państwa poprzez związanie konstytucyjnego systemu prawa z określoną aksjologią, a nawet prawem ponadpozytywnym, które jest prawem „kontrolnym” wobec prawa pozytywnego, tj. stanowionego przez organy państwa;
  4. być wyrazem nawiązania do ciągłości dziejów i historycznego dziedzictwa narodu/państwa[1] .
(Wikipedia)
Czy wtedy nasze dzieci będą poddawane publicznej egzekucji za obrazę proroka/ Boga? 
 

niedziela, 16 czerwca 2013

Lepiej dla kota, żeby był rozdzielony z psem.

"90 procent ludzi w Polsce utożsamia się z katolicyzmem - usłyszałam w Wiadomościach, które nie powołały się na żadne źródło - a symbole katolickie, wg Prezesa PiS, są zagrożone".
 
W  jakim kontekście symbole są zagrożone? Idę ulicą i widzę ulotki na drzewach :"Czekajcie na ponowne przyjście Chrystusa", Przed  kościołem zawsze stosowne i aktualne bilboardy religijne. W mojej miejscowości nie ma przychodni lekarskiej, szkoły ani przedszkola ale jest  całą dobę oświetlony kościół.
 
Najbezczelniejszą rzeczą jaką tzw. walczący ateiści robią, prześladując w ten sposób katolików, rzecz jasna, to domagają się takich samych praw jak wszyscy. Np. Jeśli twoje dziecko ma opłacane dwie lekcje tygodniowo religii przez państwo, to ja też chcę mieć możliwość dokształcania swojego dziecka. Przecież ateistów, humanistów nie interesuje, czy ktoś wierzy w Boga czy nie, tylko jakim jest człowiekiem. Tego uczymy nasze dzieci: nie oceniać na podstawie światopoglądu. Niestety w dugą stronę to nie działa. Nasze, niereligijne dzieci są gorsze, odbiera im się twarz albo traktuje z pobłażaniem.
 
Czy rozdział Kościoła i Państwa to to samo co walka z Kościołem?
 
Czy rozdzielić kota i psa znaczy to samo co zamordować kota?

piątek, 14 czerwca 2013

Pielgrzymka klasowa - odcinek 3

Naciski wychowawcy były coraz mocniejsze. Ksiądz się bardzo zaangażował i trzeba to uszanować. Wszystko zarezerwowane, opłacone. Zmiana decyzji  ma pociągnąć za sobą obniżenie sprawowania. Trudno. 
Po tym jak wychowawczyni zapytała, czy sympatyzujemy z nazistami napisałam oficjalne pismo. Tak się składa, że historia Obozu jest ściśle powiązana z naszą rodziną. Wychowawczyni zażartowała -  jak kulą w płot. 
 
Napisałam do wychowawczyni wyjaśnienie, że wyrażając zgodę na wycieczkę założyłam, że szkoła jest organizatorem wyjazdu do Oświęcimia (Wadowic) a nie ksiądz. Dodałam jeszcze, że nie mam zaufania do tego księdza i nie powierzę mu opieki na dzieckiem. To jest nasza decyzja.
 
Jak mogłabym powierzyć opiekę nad swoim dzieckiem człowiekowi, który wierzy w szatana i widzi go w mojej córce. Opowiada dzieciom, że ona jest po ciemnej stronie. Gdzie schowa się jej godność, gdy będzie opowiadał o ateistach - mordercach. Dziwię się, że szkoła promuje takie wyjazdy i jeszcze jak promuje? Można by powiedzieć bez przesady - po trupach.
Dwie z trzech "namawianych" osób - pojechały.

środa, 12 czerwca 2013

Edukacja czy indoktrynacja - debata we Wrocławiu.

23 czerwca (niedziela), godz. 16:00 – "Edukacja czy indoktrynacja". Debata wokół książki „Jak Jeżyk z Prosiaczkiem Boga szukali i co z tego wynikło”. Paneliści: Jarosław Augustynowicz, Radosław S. Czarnecki, Andrzej Dominiczak, Andreas Lipiński, Justyna Skwarska, Jacek Tabisz. Prowadząca: Kaja Bryx.

wtorek, 11 czerwca 2013

Pielgrzymka klasowa - odcinek 2

Pielgrzymka, która miała udawać zwykłą wycieczkę klasową do Oświęcimia (i Wadowic), straciła nieco na swej atrakcyjności. Początkowo  chcieli  jechać wszyscy. Na obecną chwilę chętnych jest już jedynie ok 1/3 uczniów. Wychowawca zapewniał rodziców, że dzieci będą pod najlepszą opieką księdza (tylko księdza?!). Lepszej opieki - zapewniał pedagog- nie można sobie wyobrazić. Dziwił się, że zainteresowanie, mimo to, jest nieduże. 
To jeszcze jedna okazja, aby bez cenzury przedstawić swoją prawdę historyczną i podkreślić do czego zdolni są ateiści. Religia od świtu do wieczora, bez kontroli zamiast świeckich lekcji w szkole.
 
Wyprzedzając słowa księdza-przewodnika, które na pewno padną przy okazji wizyty w Obozie Koncentracyjnym w Oświęcimiu, chciałabym wyposażyć młodzież w nieco kontrowersyjne dla księdza kontr-argumenty:
 
"NIEWIERZĄCY NIE SĄ ANI DOBRZY,ANI ŹLI
 
Na świecie zawsze żyło i wciąż żyje wielu złych ludzi. Część z nich była i jest niewierząca.
(...)  Hitler i Stalin byli największymi ludobójcami w historii. Nawet jeśli obaj nie wierzyli w boga, to żaden z nich nie mordował dlatego, że był niewierzący.
 
Hitler i Stalin mieli wąsy, ale żaden z nich nie mordował, dlatego że miał wąsy.
 
To, że się nie wierzy w boga, oznacza tylko tyle, że się w niego nie wierzy. Nic więcej."
Patrik Lindenfors, Boga przecież nie ma.
 
 
"Oświęcim, Gułag i pola śmierci, to nie są przykłady tego, co się dzieje, gdy ludzie stają się zbyt krytyczni w stosunku do nieuzasadnionych przekonań; wręcz przeciwnie, te potworności świadczą o niebezpieczeństwach, jakie grożą, gdy nie myśli się zbyt krytycznie o określonych świeckich ideologiach. (...)
 
Nie znam żadnego społeczeństwa w historii ludzkości, które kiedykolwiek cierpiało, ponieważ jego członkowie stali się zbyt rozsądni.
 
Jak utrzymuję przez całą książkę, pewność bez dowodu siłą rzeczy wprowadza podziały i odczłowiecza. Tak naprawdę to poszanowanie dowodów jest tym, co sprawia, że możliwe jest pokojowe współdziałanie. Jako istoty ludzkie żyjemy, mając nieustannie wybór pomiędzy rozmową a przemocą; cóż, poza fundamentalną gotowością do bycia rozsądnymi, może zagwarantować, że nadal będziemy ze sobą rozmawiać?"
Sam Harris, Koniec Wiary
 
 
 
"Stalin i Hitler popełniali rzeczy przerażające w imię dogmatycznego marksizmu i chorej i najzupełniej nienaukowej teorii eugeniki. W ludzkiej historii było bardzo wiele wojen religijnych i wszystkie toczono w imię religii. Jakoś zaś nie mogę przypomnieć sobie wojny toczonej w imię ateizmu, czyli braku wiary. Powodem wojen bywała chciwość, ambicje polityczne, uprzedzenia etniczne i rasowe, nienawiść lub zemsta albo przesiąknięta patriotyzmem wiara w przeznaczenie jakiejś nacji. Lepszego jeszcze pretekstu walczącym dostarczała często niewzruszona wiara w prawdziwość jednej, własnej religii wsparta do tego świętą księgą wprost potępiająca wszystkich heretyków i skazująca innych wyznawców religii na śmierć, a do tego gwarantującą żołnierzom Boga pewne miejsce w niebie męczenników (...)
A czy koś ruszył do boju w imię braku wiary?"
Richard Dawkins, Bóg Urojony
 

czwartek, 6 czerwca 2013

"Różaniec jest najlepszym i skutecznym sposobem do walki z bezpłodnością."- dr n.med. T. Wasilewski

Czy zastanawiacie się przed pójściem do lekarza- specjalisty, jaki ma światopogląd?  Może należałoby, bo można być niemiło zaskoczonym.
 
Wczoraj posłuchałam audycji RM, w której ginekolog bardzo sugestywnym głosem opisywał "niesamowite" historie z własnego życia. Nazywał to "znakami", które w istocie zmieniły jego karierę zawodową. Były to m.in: gołąb we mgle prowadzący samochód wprost do Kościoła, upadające święte obrazki w określony sposób z sugestywnymi słowami, brudne okna pozostawione celowo przez pedantyczną matkę, pojawiający się w środku nocy (nie podczas snu, bo się uszczypnął!) obraz świętego Pijusa z książek z własnej biblioteki, a także głos samego Chrystusa, skierowany wprost do niego. Te "znaki" wpływają  na zawodowe decyzje pana doktora. Nie wdaję się w ocenę kompetencji ani nawet dobrych chęci pana doktora, lecz to co opowiada  podważa jego możliwości realnej oceny rzeczywistości. W sytuacji zagrożenia życia dziecka/ kobiety, może wpłynąć na niego coś lub ktoś, kto powstrzyma racjonalny sposób postępowania.
 
Może się też okazać, że na recepcie pojawi się taki zapis:

"Różaniec jest najlepszym i skutecznym sposobem do waliki z bezpłodnością" - dr n.med. Tadeusz Wasilewski, ginekolog, Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich (RM, rozmowy niedokończone, 4.06.2013)

 Zatem do różańca! - przyszli Rodzice. Może już dziś warto pomyśleć o wnukach i zapisać nasze dzieci na różaniec.

RM, audycja dla rodziców i małżonków, pt. "Żyć w zgodzie z prawdą" z dnia 4.06.2013

niedziela, 2 czerwca 2013

Ateiści pożerają dzieci.

Minął Dzień Dziecka. Mam nadzieję, że mimo fatalnej pogody dzieci poczuły się nieco bardziej szczęśliwe.  Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby oceniać rodzica na podstawie jego światopoglądu. Jednak niestety wielu tak robi. Ateiści w tej "konkurencji" nie wypadają najlepiej.
Wciąż przypominam sobie tę nieszczęsną tablicę na szkolnym korytarzu pod klasami I-III SP w województwie dolnośląskim, pt. Prawa Dziecka. Jest to jedno z moich najohydniejszych doświadczeń. Właściwie nic bardziej mnie nigdy nie obraziło. Dlatego znów o tym wspominam.


KAŻDE DZIECKO MA PRAWO DO WYCHOWANIA RELIGIJNEGO

Aby zapewnić dziecku Prawo do Wychowania Religijnego, rządy powinny respektować wolność rodziny do praktyk religijnych. Rodziny, które są religijne, lepiej chronią swoje dzieci fizycznie i psychicznie, w porównaniu z rodzinami, które wiarę odrzucają. Dla przykładu wyniki badań różnych stylów życia rodziców, jakie ogłoszono w American Sociological Review wykazały, że rodziny konserwatywnych protestantów są bardziej odpowiedzialne, niż rodziny niereligijne. Jest także prawdą, że rodzice ci bardziej skłonni są okazywać dzieciom miłość i przywiązanie. Silna wiara chroni ponadto przed zachowaniami niszczącymi, np. przedwczesnym podejmowaniem współżycia. Mówiąc wprost - dzieci dobrze rozwijają się w rodzinach, które na co dzień praktykują swoją wiarę i uznają autorytet Boga.
 
 
Nasze, podobno świeckie, państwo gwarantuje nam swobodę wyznania. Konstytucja zapewnia rozdział Kościoła od Państwa a my ciągle musimy udowadniać, że nie mamy "kity kudłatego"(określenie lokalnego proboszcza!).
Na przykład:
1. Dzieci z rodzin niewierzących są "po ciemnej stronie",
2. Ateiści są skłonni do morderstwa z dużym prawdopodobieństwem (tak jak Hiler i Stalin),
3.  Rodzice niewierzący gorzej chronią swoje dzieci fizycznie i psychicznie,
4. Są nieodpowiedzialni,
5. Nie okazują miłości,
6. Uwaga o przedwczesnym współżyciu jest wytworem wyobraźni chorego człowieka, więc nawet nie będę tego przytaczać,
Te wszystkie brednie docierają do nas na wszelkie możliwe sposoby ale to katolicy są prześladowani.

Czy przyszłoby komuś do głowy, aby podobne bzdury wygadywać o rodzinach katolickich, o czarnoskórych, żydach albo o kimkolwiek. Ile jeszcze musimy znosić pomówień i oszczerstw. Ciekawe kto dokładnie robił te badania i jakimi metodami. Zdaje się, że podstawowa metoda to OCZYWISTA PRAWDA.