Jestem wielką fanką tego cyklu. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał - bardzo zachęcam. Autor Lucjan Ferus z portalu Racjonalista zamieszcza ogłoszenie w prasie: "Porady religijne, różne. Tel. 606 999 666. Nasze motto: "Gdy
się wierzy, że posiadło się prawdę, trzeba wiedzieć, że się w to wierzy, a nie, że się to wie".
Trzeba przyznać doradza zawsze niezwykle uprzejmie i życzliwie, opierając się jedynie na Słowie Bożym i ... logice.
Spojrzenie autora na problem posyłać, czy nie posyłać na religię? Co o tym myślicie?
"Doradca: Porady religijne. W czym mogę pomóc?
Spojrzenie autora na problem posyłać, czy nie posyłać na religię? Co o tym myślicie?
"Doradca: Porady religijne. W czym mogę pomóc?
Kobieta:
Dobrze, że istnieje taka firma, bo mam akurat z mężem poważny problem,.. hmm,
chyba natury światopoglądowej i nie potrafimy go sami rozwiązać.
D:
Słucham zatem, na czym on polega?
K:
Oboje wyznajemy światopogląd areligijny i jak dotąd nie było między nami
różnicy
zdań w rozwiązywaniu problemów z tym związanych. Jednakże ostatnio
zarysował
się pewien konflikt między nami, na tle powiedzmy religijnym,
a konkretnie
poszło o posyłanie lub nie, na lekcje religii naszej córeczki. Bowiem
mąż
uważa, iż nie powinniśmy poddawać się presji środowiska, w którym żyjemy
i w związku z tym nie chce aby córka uczestniczyła w lekcjach
katechezy, bo o etyce nie ma nawet mowy w tutejszej szkole. Ja natomiast
chciałabym zaoszczędzić
jej przykrych doznań, wynikających z odrzucenia jej przez rówieśników,
głupich
docinków i żenujących przezwisk, wytykania palcami „odmieńca", jak
i bezlitosnych uwag, czynionych także przez dorosłych. Znam doskonale
ten stan
wyalienowania przez rówieśników, bo sama byłam w podobnej sytuacji i nie
potrafiłam wtedy pojąć, dlaczego moi kochający rodzice narażają mnie na
to. Wiem zatem z osobistego doświadczenia, iż dzieci potrafią być
bezlitosne w tych sprawach, nie mniej od dorosłych, to nie podlega
dyskusji. Słucha mnie
pan?
D: Z całą uwagą. Proszę kontynuować.
K:
Jednakże mój mąż zupełnie inaczej widzi ten problem; dla niego bardziej
liczy się wierność wyznawanej prawdzie
i potrzeba nie sprzeniewierzania się jej wymogom. Wkurza go
niesłychanie
jak słyszy napomnienia o „schodzeniu ateistów z pola radaru", gdyż to
jest ponoć korzystniejsza postawa niż otwarta walka światopoglądowa.
Z jednej strony go rozumiem i podziwiam nawet za tę bezkompromisowość
i duchową
niezłomność. Lecz z drugiej,.. nie mam serca narażać naszej córeczki na
tak bolesny konflikt emocjonalny, którego istoty nie potrafi sobie nawet
uświadomić,
ale którego będzie odczuwała bardzo przykre skutki — podczas gdy w dość
prosty sposób można tego uniknąć. Takie jest przynajmniej moje zdanie,
a co
by mi pan poradził?
D:
Myślę, że powinna pani zacząć od postawienia sobie istotnego pytania
i udzielenia na nie szczerej odpowiedzi: Co jest dla pani ważniejsze; umiłowanie
prawdy czy miłość do córki?
K:
Odpowiedź jest oczywista: miłość do córki zdecydowanie weźmie górę!
Chyba żadna prawda nie jest warta poświęcenia dla niej miłości do swego
dziecka. Co do tego jestem absolutnie pewna!
D:
Więc jeśli tak się sprawy mają łatwiej będzie podjąć decyzję co do jej
religijnej „edukacji". Mąż jako ateista, a zapewne też zwolennik teorii
Darwina, zrozumie z łatwością ten mechanizm doboru naturalnego, który
w trakcie ewolucji „uznał", że korzystniejsze jest dla pojedynczego, nie
rozwiniętego w pełni osobnika, nie wyróżnianie
się spośród rówieśników w „stadzie" — czyli coś w rodzaju
kulturowej mimikry — niż postawienie się w pozycji antagonisty do
wszystkich. Ta „inność" równoznaczna z „obcością" tępiona jest z całą
bezwzględnością przez resztę „stada" i to chyba przez większość
gatunków istot żyjących na ziemi. Jeśli można temu zapobiec, czemu
z tego
nie skorzystać?
K:
Uważam podobnie jak pan. Jednakże mąż się boi — mimo tego, iż kocha
córkę
nie mniej ode mnie — że zostając zindoktrynowana religijnie w tak
wczesnym
wieku, stanie się ofiarą nieodwracalnego już procesu i potem nie będzie
w stanie wyjść z tego infantylnego stanu psychiki, ani spojrzeć na świat
otwartym umysłem, pozbawionym „klapek" religijnych uwarunkowań.
D:
Proszę więc wziąć pod uwagę następującą rzecz: o ile wiarę religijną nabywa się zazwyczaj przez indoktrynację we
wczesnym dzieciństwie, to ateistą staje się poprzez zrozumienie otaczającej nas rzeczywistości, w tym jej religijnych
aspektów. Chyba nie zależy pani mężowi, aby jego dziecko nabyło światopogląd
areligijny w taki sam sposób, w jaki nabywa się wiarę religijną, prawda?
K:
Myślę, że nie! Nie, raczej na pewno nie!
D:
Też tak przypuszczam. A jeśli chodzi o autentyczne zrozumienie, to niestety
trzeba na to czasu i cierpliwości. Więc jedynie co pozostaje w tej sytuacji,
to zaufać dziecku i sobie — jako
jego rodzicom — że mimo początkowych szkód w jego niewykształtowanej
jeszcze psychice, uczynionej przez to wczesne wpajanie religijne,
potrafią państwo
stanąć na wysokości zadania i kierując się mądrą miłością do niego,
wypełnić jego chłonny umysł takimi treściami, które zdyskredytują
religijne „prawdy", ukazując ich fałsz, absurdalność, brak logiki
i bezsensowność. Pozwalając mu widzieć świat z innej perspektywy, niż
z kolan, z głową pochyloną w pokorze. Zgodnie ze słowami Zbigniewa
Herberta:
„Idź wyprostowany pośród tych, co na kolanach podążają przez życie",
czy jakoś tak, dokładnie nie pamiętam. Czy to co powiedziałem wystarczy
pani, by przekonać męża?"
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8458/q,Firma.DORADZTWO.RELIGIJNE.II
linki do wszystkich trzech części w : znalezione w sieci